piątek, 28 października 2016

Autobusowa podróż w dorosłość. Barbara Kosmowska - Niebieski autobus




- Samogon lał się litrami i poza nami, dzieciakami, nikt nie wylewał go za kołnierz. Duma rodzinna na to nie pozwalała. – Wróciłam wspomnieniem do stołowego. – Ale dar dzieciństwa otrzymałam i chyba nawet w dobrym stanie. Właściwie to wtedy nie miałam  wielkich marzeń. Tyle się naokoło działo, że na marzenia brakowało czasu. Poza jednym. Chciałam koniecznie dostać paczkę od Świętego Mikołaja, a nie z opieki społecznej.*


Zaczęłam czytać „Niebieski autobus” Barbary Kosmowskiej z wielkim rozbawieniem, co i rusz odczytując Panu R. zabawniejsze fragmenty, by zakończyć lekturę z zadumaną powagą. Ta powieść jest jak jej bohaterka – fabuła dojrzewa wraz z Miśką Pietkiewicz. Szarość dziecięcej rzeczywistości postrzeganej jako zabawny i naturalny ciąg zdarzeń, kolejne strony kontestują przez zderzenie realnego świata z dojrzewaniem bohaterki.


Bo na początku to świetna komedia rozpoczynająca się w PRL-u schyłku lat ’60-tych, gdzie przy kineskopowym telewizorze rozsiada się nie tylko cała rodzina, ale i sąsiedzi, by dziwić się władzą, jaką Zdzisław Pietkiewicz za pomocą pilota-gruszki ma nad gadającymi spikerkami. Może pozwolić im mówić głośniej, może wyciszyć, bardziej uwidocznić lub nawet unicestwić. Takiej manifestacji władzy wprawdzie nie posiada w życiu realnym, za to jest domowym królem zasiadającym na swym tronie – fotelu z wytartym flauszem. Dostawcą ojcowskiej władzy jest wuj Roman w rzeczywistości paser, fałszerz i przemytnik, a w dziecięcych oczach uchodzący za domowego Świętego Mikołaja. Nie tylko przytargał do domu telewizor, ale porządną zastawę i sztućce. To, że nie zagrzeją długo miejsca w rodzinnym kredensie, to już inna sprawa. 

A ten  kredens!... Ach cóż za wspaniały mebel. Nie tylko wsparcie dla dykty oddzielającej część pokoju, w którym królują rodzice od mikrej części, z którą dzielić się powierzchnią Miśka musi z bratem i siostrą. To również cudowny obiekt do obserwacji pięknego słońca. Wprawdzie po latach odkryje, że tę piękną, słoneczną barwę zza szybkami nadaje nie słońce, ale butelki samogonu, mimo to stary mebel pozostanie ostoją beztroski dziecięcych lat. Żadne segmenty, o których skrycie marzy od lat matka nie będą miały w życiu takiego znaczenia, jak ów stary mebel.

Nikt też nie będzie w życiu tak ważny, a jednocześnie daleki i niedostępny, co Krzyś, z którym dzieliło się szarą codzienność w ogrodzie Pana Sybiduszki. Który w szkole dostawał dwóje z plastyki, bo nauczycielka nie poznała się na jego talencie, a który w swym barwnym życiu na Zachodzie będzie malował wciąż szare obrazy, ale sprzedawał je za umożliwiające kolorowe życie grube dolary. I to on, a nie Parysiakowie od lat projektujący sobie obraz życia w bogatej Ameryce dowie się, że za granicą zwrot miss nie oznacza tylko piękną kobietę z konkursu, ale kobietę w ogóle. 



I chociaż wesołe dzieciństwo ma przewagę nieświadomości  zwykłego życia, a rosnąca cyfra w metryce półkę oczekiwań zapełnia stosami złudzeń lepszego świata jednocześnie je boleśnie weryfikując, mimo to bywają szanse powrotu metaforycznym autobusem do ogrodu Pana Sybiduszki, aby już wraz z kimś bliskim szukać kolorów pośród szarzyzny. Nie tylko tej jesiennej.

Bardzo, bardzo przyjemna opowieść, słodko-gorzka, kiedy trzeba zadziornie puści oczko, by nagle spoważnieć. Bo kto powiedział, że o biednej prowincji trzeba pisać tylko poważnie lub tylko moralizatorsko. 


6/6
______________________
* cytat: Barbara Kosmowska - Niebieski autobus; wyd. WAB 2011

2 komentarze:

  1. Znam twórczość Barbary Kosmowskiej, ale tej książki nie czytałam. Już sam tytuł pozwolił mi się domyślać, że to powieść, która przypadnie mi do gustu. Twoja recenzja nie pozostawiła mi żadnych wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam bardzo! Okres dorastania Miśki to niezły ubaw po pachy ;) Autorka ma talent do tworzenia zabawnej narracji.

      Usuń


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...