
„- Coś się zawali – zaczęła wróżka – ale przyjdzie coś nowego. Może uda ci się uratować to, co się właśnie wali, a może nie. Widzisz tego spadającego człowieczka?
Teresa skinęła głową.
- To ty. Spadniesz z wysoka, coś się całkowicie zburzy, jakaś budowla runie. Na szczęście wieża jest w prawidłowej pozycji, więc zawsze można ją odbudować.” *
Czy powroty do przeszłości umożliwiają inne spojrzenie na teraźniejszość? Czy warto wznawiać znajomości, które się kiedyś zakończyło. I czy nie zasieją one niepotrzebnego zamętu tu i teraz?
Teresa, lektorka języka obcego właśnie wraca z zajęć do domu. W tramwaju nieoczekiwanie spotyka Marcina – swoją dawną miłość. Oboje są mile zaskoczeni tą sytuacją. Po pewnym czasie umawiają się na spotkanie wraz ze swoimi małżonkami: Teresa przychodzi z Krzysztofem, Marcin przyprowadza Paulę. Niby miłe koleżeńskie spotkanie po latach, a jednak w powietrzu coś wisi. Kochankowie wznawiają swój dawno zakończony romans, poznając się na nowo. Przyjemne chwile uniesień kończą się jednak wraz z odkryciem zdrady. Ale jak to wpłynie na oba małżeństwa i samych kochanków?
„Początkowo nie wierzyła własnym oczom. Już tyle razy zdarzyło się jej pomylić twarze. Zazwyczaj nie witała się z ludźmi, dopóki nie podeszła do nich na odległość wyciągniętej ręki; dopiero wtedy mogła ufać swojemu wzrokowi. Teraz także odrzuciła pierwsze skojarzenie. Przekreśliła je wzruszeniem ramion. W tramwajach są setki wysokich, przygarbionych mężczyzn. Kiedyś na widok każdego z nich czerwieniła się i bladła, zaciskała dłonie w kieszeniach, żeby stłumić bicie serca. Ale każdy z nich okazywał się kimś zupełnie innym. Nieważnym, obcym.
Nie tym razem.”
„I wczorajsze rozdygotanie wróciło – najpierw spotkanie w tramwaju, dziś artykuł w gazecie. Wyglądało na to, że ich drogi się schodzą jak kiedyś, że drobne znaki poprzedzają jakieś naprawdę ważne zdarzenie. Teresa wierzyła w zbiegi okoliczności i intuicję, w znaki i niby-przypadkowe zdarzenia, które gdy się nad nimi zastanowić, ujawniały niepokojące zbieżności.”
Historia jest banalna i tak zwyczajnie ludzka. Wszak od zawsze były, są i będą romanse i zdrady. Od zawsze dawne miłości często po latach wciąż przyprawiają o żywsze bicie serca. Nic w tym nadzwyczajnego.
Podobał mi się jednak niesztampowy sposób prowadzenia narracji. Fabuła nie tylko przeplata przeszłość – nastoletnie, burzliwe lata Teresy z obecnie trwającym romansem. To również historia dwóch kobiet: Teresy matki dwójki dzieci i Pauli, która właśnie spodziewa się pierwszego dziecka. Kochanka męża staje się „przyjaciółką”, w trudnym dla tej drugiej - okresie pierwszej ciąży i związanej z nim obawami i dylematami.
To również wgląd w oba małżeństwa. W rutynę, która wkradła się do życia Teresy i Krzysztofa, frustracje wynikające z braku dialogu małżonków, dzielenie się przez kobietę problemami i frustracjami codziennego życia z uczestnikami for internetowych, zamiast z mężem. Z drugiej natomiast strony obraz młodego małżeństwa Marcina i Pauli, które właśnie rozpoczyna wspólne życie z debiutem w roli rodziców.
Koniec historii ma zbyt łatwe i optymistyczne rozwiązanie. Ale mimo że oczekiwałam zakończenia z wielkim „bum”, z tłuczeniem szkła, karczemnymi awanturami, trzaskaniem drzwiami i rozdzieraniem szat – nie jestem zawiedziona. Może rzeczywiście w życiu zdarza się i tak, jak w książce?
„Rzeczywistość powróciła w utarte koleiny, a życie toczy się dalej. Siłą rozpędu.”
Autorce serdecznie dziękuję za podarowanie książki :)
5/6
_____________
* wszystkie cytaty: Antonina Kozłowska – „Trzy połówki jabłka”, wyd. Otwarte
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Czytamy powieści obyczajowe
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Polacy nie gęsi, czyli czytamy polską literaturę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz