Lubię porządkować rzeczy. Układać je w zbiory, różnicować pod kątem charakterystycznych cech, łączyć w pary, grupować. Tak już mam, że lubię poruszać się w przestrzeni, którą sama sobie układam. Chaos mnie męczy.
Podobnie rzecz ma się z moimi książkami. Grupuję je na półkach (półka polska, szafka kulinarna, regał beletrystyczno-reportażowy, półka z poezją). A kiedy czytam – czytam autorami, seriami lub poruszam się w jednym temacie, aż nasycę ciekawość lub znajdę inny obszar zainteresowań. Jakieś 15 lat temu był czas, że czytałam wyłącznie książki jednego autora: Jonathan Carroll, William Wharton, Stephen King, John Grisham, Agatha Christie. Pojawiały się też lektury obrębie wybranego tematu przewodniego, np.: obozy koncentracyjne, Japonia (do tego tematu lubię wracać i go poszerzać), narkomania i nieco fantastyki (saga o Wiedźminie Sapkowskiego, Władca Pierścieni Tolkiena, kilka Pratchettów, by zarzucić temat na „Nigdziebądź” Gaimana, której swoją drogą nigdy już nie doczytałam do końca). Potem zakochałam się w powieściach kulinarnych (ten temat rozwinę przy okazji odrębnego wpisu) i reportażach (uwielbiam reportaże wydawnictwa Czarne).
Jednak ostatnimi czasy skupiam się na współczesnej literaturze polskiej. I muszę przyznać, że mam do niej szczęście. Kiedyś zachwycałam się „Madame” Antoniego Libery, „Dziewczynką w czerwonym płaszczyku” Romy Ligockiej, „Koniem Pana Boga” i „Szkołą bezbożników” Wilhelma Dichtera, „Pestką” Anki Kowalskiej, zaczytywałam wyżej wspomnianym Andrzejem Sapkowskim i Stanisławem Grzesiukiem.
Obecnie celuję głównie w polskie obyczajówki. Spodobało mi się czytanie o Polsce, którą znam, w której dorastałam, nieprzypudrowanej i skażonej PRL-em. Fabule osadzonej w naszych realiach, opisującej losy i dylematy 30-latków. Dobrze jeszcze, kiedy dodatkowo rzecz dzieje się w Warszawie lub Wrocławiu. Stąd moja sympatia do powieści autorstwa: Joanny Bator, Grażyny Plebanek, Antoniny Kozłowskiej, Grażyny Jagielskiej.
Ale to też jeszcze nie wszystko. Bo w innej klasie stawiam przecież ulubionego Jacka Dehnela, Dorotę Masłowską i początki z Sylwią Chutnik… może na nowo wrócę też do Tokarczuk? A w kolejce do poznania oczekują jeszcze m.in: Elżbieta Cherezińska, Zyta Oryszyn, Zośka Papużanka, Agata Porczyńska, Zbigniew Białas, Ignacy Karpowicz, Wiesław Myśliwski, Kazimierz Orłoś, Jerzy Pilch, Andrzej Stasiuk, Szczepan Twardoch, Michał Witkowski, Krzysztof Varga. Uff, uzbierało się z tego niezłe grono ;)
Nie dziwne więc, że wyszukuję w sieci interesujące mnie rzeczy w tej tematyce.
Dlatego właśnie wybrałam polską trasę podczas czerwcowej akcji „Czytamy gdzie indziej” na Powiślu (już za tydzień szykuje się jesienna edycja na Hożej). A także biorę udział w wyzwaniu „Polacy nie gęsi”. Śledzę Nagrodę Nike i literackie Paszporty Polityki, obserwuję profil „Czytajmy polskich autorów” i czytam bloga „pod tytułem”.
A Wy? Czytacie polską literaturę? Co w niej lubicie? Kogo polecacie? Chętnie poznam Wasze zdanie.
U mnie kiepsko z czytaniem polskiej literatury. Muszę to zmienić.
OdpowiedzUsuńNo ja wiem - Ty Siostra nadrabiasz za to skandynawską ;)
UsuńU mnie też tak średnio. Ale przypomniałaś mi właśnie o pewnej książce: "Zegary idą do nieba" Janusza Koryla. Jest króciutka i świetna.
OdpowiedzUsuńO tej książce nie słyszałam. Zaraz poszukam sobie o niej informacji :)
UsuńTemat rzeka. :D
OdpowiedzUsuńWymieniłaś naprawdę świetnych autorów. Ja oprócz obyczajówek uwielbiam też podróżnicze, a ostatnio zaczęłam nadrabiać polskie kryminały.
Co poleciłabym jeszcze z polskiej prozy obyczajowej? Hannę Kowalewską, Macieja Grabskiego, Marka Hłaskę, Pawła Huelle ("Weiser Dawidek"!!), Huberta Klimko-Dobrzanieckiego, Janusza Koryla ("Śmierć nosorożca"), Wojciecha Kuczoka, Jolantę Kwiatkowską ("Przewrotność dobra"!!), Katarzynę Mlek ("Zapomnij patrząc na słońce"), Daniela Odiję, Włodzimierza Odojewskiego.
Dużo mamy dobrej literatury, oj dużo. :)
Och! Rzeczywiście - zapomniałam, że przecież i "Weiser..." jest na mojej liście. Kilka lat temu byłam na ekranizacji i dopiero później dowiedziałam się, że scenariusz był oparty na tej książce. Dziękuję za przypomnienie.
UsuńKuczok, Hłaska - pewnie! Panią Kwiatkowską poznałam osobiście na spotkaniu podczas Światowego Dnia Książki, ale przyznam, że jeszcze nie zapoznałam się z żadną jej książką.
Reszta nazwisk (oprócz wspomnianego już tutaj wyżej przez gin w komentarzu - Janusza Koryla) nic mi nie mówi, dlatego skrzętnie odnotowuję.
Dziękuję i pozdrawiam
Jak skończę zlecenie to się rozpisze, ale na szybko trzy nazwiska: Myśliwski, Springer, Kowalewska - trzy zupełnie różne, IMO warto :-)
OdpowiedzUsuńBuziaki Oczku :)
Monia, Springerem zachwyciłam się już przy okazji "Miedzianki", a w księgarni pogłaskałam "Wannę..." tylko nie dostałam jej na urodziny (a na liście była). Czekam na wypłatę i chyba dokonam zakupu :) Póki co obserwuję jego bloga.
UsuńMyśliwski też jest od dawna na liście (najpierw "Traktat..."). Kowalewskiej nie znam, ale mam nadzieję poznać, skoro polecasz :)
Ściskam
Ciągle mam wrażenie, że mogłabym przeczytać więcej polskich autorów... Ostatnio kusi mnie Cherezińska :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam "Koronę..." Wszystko byłby super, gdyby nie była taką cegłą, którą ciężko nosić w torbie. W takich chwilach naprawdę marzę o czytniku ;)
UsuńStrasznie uporządkowane masz to swoje czytelnicze życie. Ja również lubię polskich autorów, polecam oba "Upalne lata" Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak oraz "Podróż do miasta świateł" Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk (chociaż tu akurat akcja dzieje się w Paryżu belle epoque).
OdpowiedzUsuńTak teraz myślę i ja chyba też nigdy nie doczytałam "Nigdziebądź" do końca...
Nie tylko życie czytelnicze ;)
UsuńZa typy dziękuję - dopisuję do listy :)
Jeżeli podobała Ci się "Madame" to polecam "Godot i jego cień" oraz "Niech się panu darzy" - to proza dużego kalibru. W tej kategorii co Paweł Huelle i jego "Dawidek...". Ostatnio rozglądam się za dobrymi polskimi książkami i znalazłam powieści Krystyny Januszewskiej (Polecam "Niebo ma kolor zielony", ale nie jest łatwa). Podoba mi się "Tam, gdzie urodził się Orfeusz" o wsi w Rodopach, Orfeuszu i o tym jak żyje się jedną nogą w Polsce, a drugą w Bułgarii. To tak na szybko:)
OdpowiedzUsuńŻadnej nie znam, ani nie kojarzę, tym bardziej więc jestem ich ciekawa :) Dziękuję.
UsuńProszę;) Chętnie dowiem się jakie były wrażenia:) Pozdrawiam.
UsuńNa pewno napiszę, jak tylko uda mi się przeczytać :)
UsuńCzytamy, czytamy, oczywiście, że tak!
OdpowiedzUsuńNie przepadam za stereotypowymi stwierdzeniami, że nie warto, a często je słyszę. Czytałaś najnowszą powieść Cherezińskiej może? :) Pozdrawiam
Jeszcze nie. Póki co - zabrałam się za "Koronę..." :)
UsuńMoje "polskie" to Tokarczuk (zawsze, wszędzie, wszystko!), Kolski, Chwin, Warda, trochę Gretkowskiej, nieco Nasiłowskiej, Mrożek trochę i ciut Gombrowicz - to na szybko, na już i dla dorosłych :-)
OdpowiedzUsuńFakt! Gretkowskiej bardzo mi się spodobała "Polka" i "Europejka".
UsuńMam nawet z tej drugiej ulubiony cytat: "Dla kurażu piłam codziennie espresso, maciupeńki krążek z dna filiżanki. Diabelską eucharystię aromatu. Gdybym pijała kawę, zamieniłabym to w religię espresso. Ale nie mogę, mój organizm natychmiast broni się przed herezją, obrzucając mnie kamieniami z woreczka żółciowego."
Ostatnio zachwyciłam się "Tymczasową" Małgorzaty Hayles:)
OdpowiedzUsuńNie znam. Dziękuję.
UsuńFajnie to wszystko zostało tu opisane.
OdpowiedzUsuń