Już myślałam, że sierpień pod względem książkowych zdobyczy będzie mizerny, ale ostatecznie okazało się, że wcale nie :)
Wczoraj rzutem na taśmę, tuż przed 20-tą wybrałam się do Herbaberba (w budynku PAST-y na Zielnej) na wymianę książkową.
Dzięki temu miesiąc ostatecznie zamknęłam z pięcioma „nowymi”, bo używanymi książkami. A co najlepsze w tym wszystkim – kosztowały mnie one okrągłe zero złotych. Nie wliczam oczywiście do stosu dodatkowych trzech e-booków, które traktuję stricte użytkowo, bo przecież ich na półkę nijak nie da się postawić, aby cieszyły czytelnicze oko (sic!). Bo tak się składa, że ja lubię tę, jak to określił Italo Calvino, "materialną trwałość książki, która otwiera mi dostęp do jej bezcielesnej substancji" ("Jeśli zimową nocą podróżny").
Dzięki temu miesiąc ostatecznie zamknęłam z pięcioma „nowymi”, bo używanymi książkami. A co najlepsze w tym wszystkim – kosztowały mnie one okrągłe zero złotych. Nie wliczam oczywiście do stosu dodatkowych trzech e-booków, które traktuję stricte użytkowo, bo przecież ich na półkę nijak nie da się postawić, aby cieszyły czytelnicze oko (sic!). Bo tak się składa, że ja lubię tę, jak to określił Italo Calvino, "materialną trwałość książki, która otwiera mi dostęp do jej bezcielesnej substancji" ("Jeśli zimową nocą podróżny").
Zatem materialny stos sierpniowy przedstawia się następująco:
(dodam, że pierwsze cztery pochodzą z Drugiego Obiegu Książki w Herbaberba, a piątą wymieniłam na Gumtree za… maszynkę do ciastek ;))
1. Agatha Christie – „Parker Pyne na tropie”. Kryminałów Agaty nigdy za wiele, a tego akurat jeszcze nie czytałam.
2. John Grisham – „Theodore Boone. Aktywista”. Oj dawno już nie czytałam prawniczych thrillerów Grishama, czas więc przypomnieć sobie, za co ceniłam tego pisarza.
3. Jacek Dubois – „A wszystko przez faraona”. Coś czuję, że historia w książce może spodobać się pannie Lilianie. Ale i ja z chęcią przeczytam, bo występuje tam też – uwaga! – kot :) A do tego ilustracje mojego ulubionego ilustratora Bohdana Butenki. Jestem w niebie ;)
4. Ernest Hemingway – „Komu bije dzwon”. Tego pisarza, ani tytułu chyba nie trzeba specjalnie przedstawiać. Poprzestanę więc na tym, że Hemingway był wielkim wielbicielem kotów, o! ;)
5. Jaroslav Rudiš – „Grandhotel”. Czeska opowieść, o trzydziestolatku, który cierpi na wyjątkową przypadłość – niemożność osiągnięcia czegokolwiek.
Najbardziej jestem oczywiście zadowolona z książki zilustrowanej rysunkami Butenki (no i ta okładka! - love ;)). Śmiem twierdzić, że nawet ukontentowałaby mnie dostatecznie, gdyby okazała się tylko tą jedyną z sierpnia.
Tymczasem przypominam, że kolejną okazją do zdobycia (tanio) książek jest niedzielny Antykwariat Warszawski, o którym wspominałam tutaj.
Aha! To nie była moja pierwsza wymiana w Herbaberba. Wymieniałam się już tam prawie rok temu. Tutaj możecie przeczytać i zobaczyć, co upolowałam tamtym razem.
No dobra, a teraz zdradźcie, czy coś jeszcze fajnego przegapiłam lub się dopiero szykuje na mieście ;)
Też się muszę do mojego ulubionego antykwariatu kiedyś wybrać :).
OdpowiedzUsuńJa od dłuższego już czasu planuję objazd po antykwariatach, w których jeszcze nie byłam, ale zwykle mi jakoś nie po drodze.
UsuńCzesc Malgosiu,
OdpowiedzUsuńzaintrygowalas mnie dzis podwojnie...
1. Najpierw tym „Grandhotelem”. Szkoda, ze szans na upolowanie nie mam zadnych. Ale moze poszukam nastepnym razem w bibliotece.
2. "Grandem", ktorego widze, ze wlasnie czytasz. Ciekawa jestem Twojej opinii, bo sama wlasnie skonczylam.
Serdecznosci moc posylam
Anna
Aniu, Grandhotel to nowość, więc jest szansa zdobycia ;) Na Grand Wiśniewskiego póki co nie narzekam - jestem w połowie, jak dojdę do końca to się pochwalę :)
UsuńOczko, wpadaj do mnie. Wciąż mam za dużo książek i wciąż czekam aż znajdą dobrego czytacza :) A maszynkę do ciastek i maaaaasę wykrawaczek do ciastek mam i można by przy okazji jakieś ciastka upiec. Co powiesz na rozmarynowo-lawendowe na koniec lata. Z miodem lawendowym doskonale by pasowały ;) ...
OdpowiedzUsuń... hehehe, tak podstępnie chcę Cię namówić do przyjechania do mnie z tym smakowitym słoikiem, bo ciekawa jestem ogromnie tego lawendowego miodu. Miody z kwiatów pomarańczy czy malin mnie rozczarowały.
Mówisz - masz :) Wprawdzie w tym tygodniu kiepsko, bo będę w kratkę jedyną w domu Alma Mater, ale przyszły tydzień, w weekend? Możesz?
Usuń"A wszystko przez faraona" z pewnością kupiłyby moje dzieci. Sama natomiast najbardziej jestem zaintrygowana "Grandhotelem", a "Komu bije dzwon" rzeczywiście nie trzeba przedstawiać, choć dobrze byłoby sobie przypomnieć.
OdpowiedzUsuńAlbo poznać. Mnie na Hemingwaya próbował namówić mąż mojego dziadka siostry (jedyny mól książkowy od strony mamy), ale byłam wtedy jeszcze za smarkata, aby się za nią zabrać. Co innego teraz :)
UsuńHemingway - ileż ja do tego pana miałam podchodów, z których nic nie wyszło... Ale mam nadzieję, że koniec końców uda mi się choć jedną jego książkę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJa też mam nadzieję, że mi się uda :)
UsuńMieszkając w Danii okrutnie tęsknię za odwiedzaniem księgarni i antykwariatów w moim mieście - zawsze można było coś ciekawego upolować. Teraz zostają mi tylko księgarnie internetowe...
OdpowiedzUsuńTo w Danii nie mają antykwariatów? Eeee! Nie wierzę ;)
UsuńU mnie w antykwariacie są niemal takie ceny jak w księgarni obok, więc jakoś nie mam motywacji, żeby go odwiedzać, ale za to buszuję po internecie i ostatnio dopadlam 6 książek christie za 50zł z przesyłką.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Hemingway'a i Grishama bo obie pozycję chce przeczytać:-)
Ja mam taki ulubiony antykwariat (o którym nawet tutaj pisałam http://czytelniczy.blogspot.com/2013/11/zakup-kontrolowany-automat-murakamiego_7.html), gdzie nie kupiłam nigdy książki drożej niż 10 zł. A zdarzały się niezłe rarytaski :)
UsuńTo Ci się trafiły ciekawe pozycje ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! :)
UsuńOsobiście nie polecam serii powieści Grishama związanych z losami Theodore'a Boone'a. Uwielbiam thrillery prawnicze tego autora, ale moim zdaniem odradziłabym mu pisanie dla młodszych. Ale zawsze lepiej przeczytać samemu i mieć własną opinię :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO, to ciekawe. Dawno nie czytałam Grishama, więc się nie znam. Tym bardziej więc dziękuję Ci za komentarz. Przeczytam i się przekonam. Po lekturze ostatecznie książki trafi na jakąś wymianę ;)
Usuń