Szczęśliwie tuż przy pracy mam bibliotekę. Dzięki temu, że mam do niej blisko, odwiedzam ją częściej, niż bywało to jeszcze rok temu, ale zaś nie tak często jak bywało to dziesięć lat temu.
Idę zatem dziarskim krokiem po schodkach na górę, dochodzę do drzwi i napotykam na taki oto dysonans:
Na drzwiach biblioteki zawisła reklama księgarni…
No i tutaj ponownie pojawia się pytanie? Kupować, czy wypożyczać? Mieć na zawsze, czy tylko na chwilę?
W moim przypadku kwestia wydaje się niby rozwiązana. Wszak po notce „Jak pozbyć się książek?” (z tego miejsca dziękuję za Wasze liczne komentarze) chyba nie ulega wątpliwości, że jednak nie potrzebuję mieć dużo książek.
Mimo to, wciąż wynajduję tytuły nowości i starszych wydań, które chciałabym nie tylko przeczytać, ale też mieć.
Wygląda więc na to, że moja droga do książkowego minimalizmu będzie mnie wieść krętymi ścieżkami pomiędzy pełnymi regałami ;)
Więc aby już na początku nie mnożyć bytów ponad potrzebę może książkę o upraszczaniu powinnam zakupić w formie e-booka?
Pytanie zatem do Was? Wolicie papier, czy wersja elektroniczna przemawia do Was bardziej? A może zamiast mieć, wybieracie częściej opcję wypożyczać?
Więc aby już na początku nie mnożyć bytów ponad potrzebę może książkę o upraszczaniu powinnam zakupić w formie e-booka?
Pytanie zatem do Was? Wolicie papier, czy wersja elektroniczna przemawia do Was bardziej? A może zamiast mieć, wybieracie częściej opcję wypożyczać?
Lubię mieć, więc jestem za opcją "kupować", ale wiadomo, nie wszystko portfel udźwignie i nie wszystko kupować warto.
OdpowiedzUsuńMnie właśnie w kwestii "mieć" trochę się zmienia.
UsuńJa zdecydowanie wybieram opcję "kupować". Jestem jeszcze na etapie zbieractwa książek :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie weszłam w etap zbieractwa selektywnego ;)
UsuńWypożyczać. Z prostego powodu. Najczęściej daną książkę czytam tylko raz, a potem stoi i sie kurzy na półce. Zatem, Niech żyją biblioteki!!! Takie pożyczone książki też motywują, by szybko je przeczytać.
OdpowiedzUsuńJak jakiejś książki nie ma w bibliotece, a chce ją przeczytać, to ściągam e-boka, ale zdecydowanie wolę formę papierową. I ten zapach nowej książki. Powinni robić takie odświeżacze powietrza ;)
Justa
A wiesz? Z sentymentem wspominam comiesięczne wycieczki do biblio.
UsuńChcesz odświeżacz? Proszę bardzo ;) http://pulowerek.pl/2011/05/odswierzajace-ksiazki/
Zależy od książki i dostępnych finansów...
OdpowiedzUsuńTo racja.
UsuńKupuję i większość zatrzymuję. Miejsce na książki zawsze się znajdzie
OdpowiedzUsuńhttp://naderinteresujace.blogspot.com/
Na upartego na zbiory można nawet zaanektować podłogę ;)
UsuńJa jestem typowym zbieraczem książek, więc wstępnie optuję za opcją ,,kupować". Niestety nie stać mnie na kupno wszystkich pozycji, które chciałabym mieć i nie wszystkie książki, zwłaszcza stare wydania, są dostępne w sprzedaży. Między innymi dlatego jestem również wielbicielką bibliotek. Po co wybierać między dobrym a dobrym?
OdpowiedzUsuńMasz rację - oba wybory są dobre. Trzeba je tylko dostosować do własnych potrzeb.
UsuńOtóż to.
UsuńUwielbiam kupować książki, ale finanse sprawiają, że biblioteki kocham jeszcze bardziej ;)
OdpowiedzUsuńJestem stałą bywalczynią biblioteki publicznej, a książki kupuję dość rzadko. Jednak zdarza się, że najpierw wypożyczam książkę z biblioteki, czytam ją i stwierdzam, że jest cudowna i dopiero wtedy ją kupuję :D
ksiazkowy-swiat-niki.blogspot.com
Oj tak - zdarzało mi się kupować przeczytaną książkę tylko po to, aby postawić ją na półce na pamiątkę przyjemnej lektury.
UsuńU mnie nie postałyby jako pamiątki... Jak już kupię tak książkę to przeważnie często ją przeglądam i czytam ulubione fragmenty :D
UsuńJa nie w każdym przypadku, stąd między innymi moje nowe "skłonności" do redukcji księgozbioru.
UsuńPowinny, owszem. Ale w przypadku rynkowej konkurencyjności, to chyba jednostronne wsparcie... ;)
OdpowiedzUsuń