środa, 29 października 2014

Konflikt interesów


Szczęśliwie tuż przy pracy mam bibliotekę. Dzięki temu, że mam do niej blisko, odwiedzam ją częściej, niż bywało to jeszcze rok temu, ale zaś nie tak często jak bywało to dziesięć lat temu.
Idę zatem dziarskim krokiem po schodkach na górę, dochodzę do drzwi i napotykam na taki oto dysonans:


Na drzwiach biblioteki zawisła reklama księgarni…

No i tutaj ponownie pojawia się pytanie? Kupować, czy wypożyczać? Mieć na zawsze, czy tylko na chwilę? 

W moim przypadku kwestia wydaje się niby rozwiązana. Wszak po notce „Jak pozbyć się książek?” (z tego miejsca dziękuję za Wasze liczne komentarze) chyba nie ulega wątpliwości, że jednak nie potrzebuję mieć dużo książek. 

Mimo to, wciąż wynajduję tytuły nowości i starszych wydań, które chciałabym nie tylko przeczytać, ale też mieć.

Wygląda więc na to, że moja droga do książkowego minimalizmu będzie mnie wieść krętymi ścieżkami pomiędzy pełnymi regałami ;)

Więc aby już na początku nie mnożyć bytów ponad potrzebę może  książkę o upraszczaniu powinnam zakupić w formie e-booka?

Pytanie zatem do Was? Wolicie papier, czy wersja elektroniczna przemawia do Was bardziej? A może zamiast mieć, wybieracie częściej opcję wypożyczać?




18 komentarzy:

  1. Lubię mieć, więc jestem za opcją "kupować", ale wiadomo, nie wszystko portfel udźwignie i nie wszystko kupować warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie właśnie w kwestii "mieć" trochę się zmienia.

      Usuń
  2. Ja zdecydowanie wybieram opcję "kupować". Jestem jeszcze na etapie zbieractwa książek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie weszłam w etap zbieractwa selektywnego ;)

      Usuń
  3. Wypożyczać. Z prostego powodu. Najczęściej daną książkę czytam tylko raz, a potem stoi i sie kurzy na półce. Zatem, Niech żyją biblioteki!!! Takie pożyczone książki też motywują, by szybko je przeczytać.
    Jak jakiejś książki nie ma w bibliotece, a chce ją przeczytać, to ściągam e-boka, ale zdecydowanie wolę formę papierową. I ten zapach nowej książki. Powinni robić takie odświeżacze powietrza ;)

    Justa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz? Z sentymentem wspominam comiesięczne wycieczki do biblio.

      Chcesz odświeżacz? Proszę bardzo ;) http://pulowerek.pl/2011/05/odswierzajace-ksiazki/

      Usuń
  4. Zależy od książki i dostępnych finansów...

    OdpowiedzUsuń
  5. Kupuję i większość zatrzymuję. Miejsce na książki zawsze się znajdzie

    http://naderinteresujace.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na upartego na zbiory można nawet zaanektować podłogę ;)

      Usuń
  6. Ja jestem typowym zbieraczem książek, więc wstępnie optuję za opcją ,,kupować". Niestety nie stać mnie na kupno wszystkich pozycji, które chciałabym mieć i nie wszystkie książki, zwłaszcza stare wydania, są dostępne w sprzedaży. Między innymi dlatego jestem również wielbicielką bibliotek. Po co wybierać między dobrym a dobrym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację - oba wybory są dobre. Trzeba je tylko dostosować do własnych potrzeb.

      Usuń
  7. Uwielbiam kupować książki, ale finanse sprawiają, że biblioteki kocham jeszcze bardziej ;)
    Jestem stałą bywalczynią biblioteki publicznej, a książki kupuję dość rzadko. Jednak zdarza się, że najpierw wypożyczam książkę z biblioteki, czytam ją i stwierdzam, że jest cudowna i dopiero wtedy ją kupuję :D

    ksiazkowy-swiat-niki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak - zdarzało mi się kupować przeczytaną książkę tylko po to, aby postawić ją na półce na pamiątkę przyjemnej lektury.

      Usuń
    2. U mnie nie postałyby jako pamiątki... Jak już kupię tak książkę to przeważnie często ją przeglądam i czytam ulubione fragmenty :D

      Usuń
    3. Ja nie w każdym przypadku, stąd między innymi moje nowe "skłonności" do redukcji księgozbioru.

      Usuń
  8. Powinny, owszem. Ale w przypadku rynkowej konkurencyjności, to chyba jednostronne wsparcie... ;)

    OdpowiedzUsuń


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...