czwartek, 23 kwietnia 2015

Kiedy książka z bożka staje się kumplem, czyli Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich 2015


To zdumiewające dla mnie samej, że „Młodszy Księgowy”, a więc i Dehnel muszą wciąż czekać, aż łaskawie wezmę się za lekturę. Zwykle bowiem książki jego autorstwa czytałam niemal natychmiast po tym, kiedy wpadły mi w rękę. Wyjątkiem jest „Balzakiana”. Z tą czekam, aż zgłębię twórczość Balzaca. No bo powiedzmy sobie szczerze – przeczytany dotychczas tylko „Ojciec Goriot” jest z tegoż literackiego dorobku zaledwie okruchem (sic! – zważywszy, że główny bohater był właśnie piekarzem).

Ubolewam nad tym „Młodszym księgowym” z kilku powodów. Po pierwsze, że to Dehnel, ale o tym już było. Po drugie dlatego, że to książka o książkach, którą swoją drogą kupiłam dokładnie dwa lata temu z okazji „Światowego Dnia Książki i Praw Autorskich” właśnie! I nawet zaczęłam ją czytać te dwa lata temu – dość zachłannie, mogłabym rzec. Ale później przystopowałam, bo jest to zbiór felietonów o szeroko pojętym temacie trącającym książki. Przyjęłam zatem taktykę jedzenia gorzkiej czekolady – na język i ssać niespiesznie, aż ma się rozlewać po kubkach smakowych. Tyle że tę czekoladę odłożyłam na półkę. 

A taki był plan, że na dzisiejsze święto książki miała być książka o książkach! To po trzecie. I jakby to powiedzieć – nie wyrobiłam się z lekturą. Dlatego zgrabnie zarzucę tutaj temat zastępczy, a potem dosłodzę kotem ;)

Dehnel bowiem przypomniał mi o cyklu filmów „Sztuka czytania – pokaż swoje książki” i „Czytanie to awantura”, w których znani z robienia w książkach, zapraszają do domu i opowiadają o swoich księgozbiorach. Najbardziej spodobały  mi się opowieści Mariusza Szczygła, Andrzeja Stasiuka, Pawła Wąsowicza (nie zgadniecie, gdzie można trzymać nowości ;)), Joanny Olech, Jacka Dehnela właśnie, Małgorzaty Rejmer (lubię te jej wypowiedzi o e-bookach i prywatnym terenie w książkach) oraz Marty Syrwid

Opowieść tej ostatniej o wyrzucaniu do kosza, słabych jej zdaniem, książek było powodem mojego chwilowego zmarszczenia czoła. Ale przy okazji dało mi to impuls do przemyśleń na temat nabożnego stosunku do książek.

No i cóż – w tej materii trochę się u mnie po latach zmieniło. Wprawdzie nadal nie pokalałabym się wyrzuceniem książki do kosza (wolę wymienić lub zostawić w tramwaju), ale za to nieustannie bazgrzę po książkach ołówkiem. A nawet śmiem stwierdzić, że przestaje mnie boleć moje czytelnicze serce, kiedy widzę, że Pan R. zostawia książkę do góry grzbietem. I… może nawet będę skłonna kiedyś… uwaga, niech przeklnę! zaginać rogi! (aaaa! ;)) Wszystko bowiem dlatego, że książki z papierowych bożków stały się kumplami traktowanymi dość użytkowo. Kompozycyjnie oczywiście też, ale nie mam już takich sentymentów przy rozstawaniu się z niektórymi, jak bywało to kiedyś. Dość powiedzieć, że e-booki nieobjęte są w ogóle sentymentem i traktowane jednorazowo. Ale to akurat zrzucę na karb braku czytnika, a nie mojego zimnego czytelniczego serca ;)

Ciekawa jestem, jak to u Was jest z tymi książkami. Niech Światowy Dzień Książki natchnie Was na przemyślenia ;)
A o „Młodszego Księgowego” spokojna głowa – kiedyś się tutaj pojawi. Tymczasem zdjęcie poglądowe, jak można się „tulić” do książki ;) Uprzedzam pytania – nie pryskałam kocimiętką :)




5 komentarzy:


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...