sobota, 15 października 2016

Z różową wstążką. Gill Rapley, Tracey Murkett – Po prostu piersią. Jak dobrze rozpocząć, ominąć trudności i karmić naturalnie


Wczoraj był Dzień Nauczyciela (z tego miejsca kieruję swoje ciepłe myśli w stronę Pani Wioletty - mojej polonistki z liceum oraz Pani Lucyny – bibliotekarki z podstawówki, która również była pedagogiem), chciałabym jednak bardziej wspomnieć o innym ważnym święcie, które jest również istotne dla całej żeńskiej części przedstawicieli oświaty. 

W 2008 roku 15 października został ustanowiony jako Europejski Dzień Walki z Rakiem Piersi. To nie tylko okazja do przypięcia różowej wstążeczki, zbadania piersi, ale i chwili refleksji, w jakim konkretnym celu natura obdarowała kobiety cyckami.
Bo przecież piersi to nie tylko wabik dla facetów (choć wielu tak chciałoby myśleć) i część ciała, którą można wedle kaprysu przebierać w różne fikuśne fatałaszki, ale przede wszystkim narząd, który ma wykarmić młodego ssaka. I to ostatnie właśnie dzisiaj wezmę na tapetę. Albo na klatę – jak kto woli ;)


Jako że odliczam już nie tygodnie, ale dni do porodu, naturalnym jest, że sięgam teraz częściej po książki poświęcone macierzyństwu i ogólnie rodzicielstwu. Naturalną rzeczą również, kiedy myślę o moim potomku są plany o karmieniu go piersią. A że jestem w tym temacie zielona, jak trawa wiosną – czytam dużo. 


Kupa odkryć

I właśnie dzięki temu na mojej półce stanęła książka „Po prostu piersią”. I od razu zaznaczam, że jak dla mnie – jest ona genialna. Świetnie się ją czyta, jest napisana jasnym językiem i dodatkowo zilustrowana zdjęciami prawdziwych kobiet, prawdziwych piersi i prawdziwych osesków przy tychże piersiach. Mało tego! Może niektórych zniesmaczę, ale co tam! – wiedza ważniejsza. Otóż są nawet zdjęcia noworodkowej kupy. I w ten sposób wiem, czego mogę się spodziewać w pierwszych dniach w pampersach mojego potomka ;) Dla pierworódki taka gówniana sprawa to nie lada odkrycie ;)


Winogrona i zraziki

No dobrze, ale zbyjmy już milczeniem wydalanie i przejdźmy do bardziej przyjemnych rzeczy, czyli jednak do piersi i karmienia. Otóż dobra wiadomość płynąca z książki głosi, że rozmiar cycków nie ma znaczenia – wykarmią każde. Istotne bowiem jest nie to jak dużą ilością tkanki tłuszczowej może pochwalić się biust, ale jak wyglądają… winogrona ;) Bo tkanka odpowiedzialna za produkcję mleka wygląda trochę jak kiść winogron. A każde „winogrono”, będące de facto pęcherzykiem, to zlepek komórek produkujących mleko nazywane jest zrazikiem. No proszę! I wszystko kojarzy się z jedzeniem ;) Zatem nie rozmiar, tylko to, co w środku jest gwarantem sukcesu. Pod warunkiem jednak, że o rozkręcenie laktacji intensywnie zadba się już na samym początku. Warto więc przygotować się mentalnie na długie polegiwanie z ssakiem w łóżku (ja w tym celu zadbałam podczas zakupów w IKEA o dodatkową zmianę pościeli, co by było przyjemniej).


Feeds po polsku

Bo chodzi o to, że piersi muszą z centrali dostać zamówienie na produkcję mleka. Zatem im dziecko więcej w początkowym okresie wisi przy cycku (obrazowo mówiąc), tym szanse na długofalowe karmienie jest w zasięgu stanika. Autorki książki zastosowały pokarmowobrzmiący skrót, który ma ułatwić zapamiętanie ważnych dominant na mleczny start, czyli FEEDS. A oto jak sobie z tym poradził polski przekład:
Frekwencja – czyli im częstsze karmienia, tym lepiej
Efektywnie – sposób przystawienia dziecka, aby z łatwością mogło ssać
wyłączniE – czyli zapominamy o podawanych dla dziecka mieszankach, butelkach, a nawet  wodzie 
na żąDanie – ilekroć domaga się tego noworodek i/lub przepełniona pierś
skóra do Skóry – jak najczęściej w pierwszych tygodniach 


Zespół zardzewiałej rury

Warto też pamiętać (aby się nie przestraszyć), że na początku może pojawić się „zespół zardzewiałej rury”. Brzmi dość dziwnie, ale wszystko jest pod kontrolą. Piersi w pierwszym okresie wytwarzają różne stadia mleka. Od siary począwszy jego kolor trochę ewoluuje. Normalnie jest białe lub kremowe, ale ponieważ powstaje z krwi, w pierwszym tygodniu zwiększony jej napływ do piersi może podbarwić mleko na kolor różowy lub pomarańczowy. I o tej rdzawości właśnie mowa. Później jest już jak należy ;)


Inne smaczki

Znalazłam w tej książce jeszcze mnóstwo innych ciekawych informacji, ale musiałabym tę recenzję podzielić na co najmniej trzy osobne wpisy, więc nie będę się aż tak bardzo rozwlekać. Ale napomknę o niektórych w telegraficznym skrócie. Zatem, to co mnie szczególnie zainteresowało (oprócz powyższego), to informacje o zmiennym składzie kobiecego mleka nie tylko w całym okresie karmienia (a WHO przyjmuje, że optymistycznie powinno to trwać minimum 6 pierwszych miesięcy życia niemowlaka), ale również w ciągu dnia, a nawet w trakcie jednorazowego karmienia. Oprócz tego, jakie korzyści wyciąga z karmienia piersią kobieta i dziecko, jak wygląda mechanizm ssania w przypadku piersi i butelki, co robić, kiedy pokarmu jest za mało lub za dużo. A także, skoro już wspomniałam o tym na wstępie – jaką rolę naturalne karmienie odgrywa w profilaktyce raka piersi.

Dla porządku wspomnę jeszcze, że każdy rozdział (a jest ich łącznie 15) kończy się krótkim streszczeniem i podsumowaniem, a sama książka na końcu ma jeszcze tabele porządkujące całość, tj.: kiedy czego można się spodziewać, co może zaalarmować i jak sobie poradzić z wynikłym problemem – to tabela dotycząca problematyki karmienia, a druga odnosi się do piersi: ich wyglądu, kobiecych odczuć, lokalizacji problemu i środków zaradczych.

Absolutnie fantastyczna książka! Nie żałuję ani grosza, które na nią wydałam. Odważnie mogę nawet stwierdzić, że dopóki nie trafię na coś lepszego – do tego czasu będę ją traktować jako moją osobistą biblię o laktacji.


Absolutne 6/6


Nawiązując jeszcze do piersiastego tematu, ale już omijając temat laktacji polecam dwie inne, zrecenzowane wcześniej książki:
Florence Williams – Piersi. Historia naturalna i nienaturalna, czyli parareportaż o cyckach w życiu człowieka
Mike Greenberg – Wszystko, o czym marzysz, nienachlana powieść o trzech  kobietach zmagających się z rakiem piersi

Natomiast ze stron internetowych polecam zerknąć na Hafiję, czyli Blog matki karmiącej oraz listę certyfikowanych doradców laktacyjnych
No to teraz pierś do przodu i czekam na moją milky way ;) Trzymajcie kciuki ;)

_________________________
Gill Rapley, Tracey Murkett – Po prostu piersią. Jak dobrze rozpocząć, ominąć trudności i karmić naturalnie [Baby-led Breastfeeding. How to Make Breastfeeding Work With Yours Baby’s Help; przekł. z angielskiego Paulina Ohar-Zima]; wyd. Mamania 2015

9 komentarzy:

  1. W tematyce karmienia piersią i z mechanizmami z tym związanymi jestem już niemal ekspertem, bo swego czasu bardzo się tym interesowałam - po to, aby nikt mi nie wmówił mi, że mam za mało mleka/za małe bądź za duże piersi/niewartościowe mleko/jestem za chuda, więc pewnie mleka nie ma/ dziecko jest duże, więc na pewno potrzebuje więcej mleka, niż produkują moje piersi. Co najlepsze większość takich komentarzy szła od mam, które niemal od samego początku karmiły dzieci butlą. Niestety niektóre pielęgniarki też są niedouczone i gadały takie dyrdymały. Na szczęście zebranie wiedzy, która pozwoliła mi na niesłuchanie tych głupstw, sprawiło, że karmię 8 miesięcy i mam zamiar robić to przez co najmniej kolejnych 8. Na pewno kluczem do sukcesu jest zawzięcie się w sobie i niepoddawanie się różnorodnym sugestiom, jeśli zależy na karmieniu piersią. Chociaż uczulam, że poród porodem, ale ból piersi przez pierwsze dni jest tak okropny, iż poród chowa się przy tym. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za ten komentarz :)

      Właśnie dlatego sama się douczam, aby nie zwariować od wykluczających się dobrych rad i pouczeń płynących z różnej strony.

      Usuń
    2. Niekiedy podśmiewałam się z tekstów "karmienie siedzi w głowie", ale serio - naprawdę bardzo mały procent kobiet nie może karmić i to z poważniejszych powodów, dlatego najważniejsze to nie poddawać się, przystawiać malucha bardzo często i pozwalać mu "wisieć na sobie". ;-)

      Usuń
    3. Właśnie dlatego przygotowuję się mentalnie na długie polegiwanie w łóżku z małym ssakiem ;)

      Usuń
    4. Straszliwie za tym tęsknię... Co prawda, Jaś nadal jest ssakiem, choć już nie takim małym, ale teraz nie ma szans na długie wylegiwanie się i łączenie karmienia z czytaniem, bo wtedy książka za bardzo go rozprasza, więc musi złapać ją w swoje rączki. ;-)

      Usuń
    5. To może na tym etapie sprawdzi się audiobook? ;)

      Usuń
    6. Nie przepadam za audiobookami, a do tego bardzo dużo gadam do Jasia, więc nie potrafiłabym skupić się zanadto. Jednak daję radę z czytaniem - czasami Jaśko pobawi się z pięć minut, to wtedy szybko sięgam po książkę. :)

      Usuń
    7. Trzeba sobie jakoś radzić ;) Też będę musiała opracować swoją czytelniczą strategię ;)

      Usuń
  2. Bardzo ciekawie to zostało opisane.

    OdpowiedzUsuń


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...