niedziela, 17 stycznia 2016

Lepiej dać rybkę, czy wędkę? Erskine Caldwell – Ziemia tragiczna


Mylisz się ze wszystkim, papciu – powiedział Jim Howard. Świdrował Spence’a wzrokiem i kiwał powoli głową. – Ani Libby, ani Mavis nie uciekłyby stąd , jakby mogły na Biedówkach żyć po ludzku. Prawda, wina właścicieli, że nie pobudują lepszych domów. I miasto jest winne, że z tym nie zrobiono porządku. Ale sam wiesz najlepiej, że to śmierdząca dziura i nikt tu długo nie wytrzyma. Jak tak dziury nie zostaną starte z powierzchni ziemi, to pożałuję, że w ogóle chodziłem na tę wojnę, co mi otworzyła oczy. Człowiek widzi, że psu na budę zdało się to całe strzelanie, wojowanie, jak wróci i zobaczy takie Biedówki rozsiane jak kraj długi i szeroki.



Co jest lepsze: zagłuszyć ból, czy znaleźć jego przyczynę i zdusić ją w zarodku? Dostarczać niezliczoną ilość ryb, czy dać wędkę i z jej pomocą nauczyć głodnego radzić sobie z niedoborem aprowizacji? Nieustannie wyręczać, czy wskazać sposoby samodzielnego radzenia sobie z trudnościami?

Kiedy raz za razem kolejne wybory są plebiscytem socjalu i kiedy kolejne rządy przedstawiają co rusz programy rozdziału ryb zamiast wędek – powoduje to mój sprzeciw. Tym razem mój gniew kieruję w kierunku planowanego programu „500+”. I wcale nie chodzi o to, że to pomysł obecnie rządzącej partii, a tym bardziej, że jako wciąż bezdzietna – nie mam szans na zgarnięcie kasy. Ale o to, że takie pomysły rodzą bezmyślność, lenistwo, krętactwo i hołdują nieporadności. 

Swoją trudną sytuację najprościej jest tłumaczyć warunkami zewnętrznymi. To świat jest zły, to państwo nie pomaga, to miasto nic nie robi, a pomoc społeczna nie daje, lub daje za mało. Spence Douthit swoją życiową nieporadność tłumaczył dzielnicą, w której żył – według niego, to właśnie Biedówki w Południowej Stronie spowodowały, że po stracie pracy w fabryce prochu, która w tę część kraju go zaciągnęła z ukochanego hrabstwa, nie ma perspektyw na życie. To Biedówki są winne jego prostytuującej się córce, wiecznie zmenelonej i na dodatek chorej żonie, widoku cholernego sąsiada – cwaniaczka Cheta Mitchella i tego, że u Sharpów niebawem będzie rodzić się dziewiąta córka, choć nie mają za co wykarmić pozostałej ósemki.
Remedium na problemy jest jedno – powinien pojawić się ktoś, kto załatwi problem za Spence’a: mężowie dla córek, pomoc społeczna, opłacająca za niego rachunki, ktoś, kto da na bilet, aby się stąd wynieść. Ale czy na pewno za niepowodzenia, za brak życiowego sprytu odpowiedzialne jest społeczeństwo lub dzielnica, a nie sama jednostka?

Erskine Caldwell w „Ziemi tragicznej” poruszył temat biedy i wykorzystując punkt widzenia biedaka wskazuje na problem nadmiaru rozdawnictwa ryb i braku dystrybucji wędek. To powieść dająca wiele do myślenia, świetny przewodnik po biedzie, którego obowiązkowo powinny czytać każdorazowo kolejne ekipy rządowe i wszystkie osoby, które za pomoc społeczną i tworzenie jej programów odpowiadają.  

Czy Wydział Opieki robi dobrze półśrodkami zamiatając problem pod dywan, zamiast podjąć próbę realnego wsparcia procentującego na przyszłość? Czy bonusowe pieniądze powodują bezrefleksyjny sposób życia i wpływają na wzrost oczekiwania na to, że coś samo skapnie bez potrzeby jakiegokolwiek wysiłku? Czy zabójstwo może być wytłumaczone desperacją, czy może jest pokłosiem braku planu wychowania? I w końcu - czy na pewno  tylko zmiana miejsca zamieszkania jest jedynym możliwym sposobem na wyrwanie się z biedy i życiowego marazmu? Ile człowiek jest w stanie stworzyć wymówek tłumaczących, że coś mu się należy? 

Nie spodziewałam się, że te niewiele, bo zaledwie 196 stron składających się na „Ziemię tragiczną” zdoła wytworzyć tyle znaków zapytania. Lubię tego rodzaju społeczne powieści, które prowokują do przemyśleń jeszcze długo po skończonej lekturze. I pomyśleć tylko, że wybrałam kiedyś tę książkę ze względu na okładkę. Tymczasem teraz – co tam okładka! Treść to dopiero niezły kaliber.

A na koniec najtrafniejszy fragment, a propos nieprzemyślanego rozdawnictwa rybek. Ciekawe, co Wy na to?:
Jim Howard poszedł na wojnę i zaraz mu się oczy otworzyły. A myśmy tutaj z naszego hrabstwa przyjechali, żeby nam się otworzyły. Bo jak jest na świecie jedna taka litościwa panienka [z Wydziału Opieki społecznej], to musi być i więcej. Od dziś będę się za takimi rozglądał: a nuż jeszcze jedna mi się niedługo nawinie, a potem jeszcze jedna. Takie coś do końca życia mogłoby się nawet ciągnąć! Więc sobie pomyślałem, że od dziś już nie przepuszczę, jak mi się taka litościwa osoba pod rękę nawinie. Bo i co bym miał przepuszczać, jak żyją jeszcze na tym świecie ludzie, co myślą, komu by tu dać pieniądze. Kto wie, może już nigdy nie będę sobie musiał głowy łamać o komorne i żeby mieć co do garnka włożyć.


6/6
___________________
cytaty: Erskine Caldwell – Ziemia tragiczna [Tragic Ground; przekł. Krzysztof Zarzecki], wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy (PIW) 1968

piątek, 15 stycznia 2016

Kobieta - anioł, czy diabeł? Agnieszka Haska, Jerzy Stachowicz – Bezlitosne. Najokrutniejsze kobiety dwudziestolecia międzywojennego


Nie licząc „oczywistej” najstarszej na świecie profesji, kobiety w dwudziestoleciu międzywojennym profesjonalnie zajmowały się właściwie każdym nielegalnym zajęciem. Prostytutki, które z racji wieku albo osiągniętej pozycji w światku przestępczym przestawały czynnie uprawiać swój zawód , zazwyczaj zajmowały się zarządzaniem , przyuczaniem do zawodu, a nierzadko handlem żywym towarem na międzynarodową skalę. Nie brakowało jednak kobiet przemytniczek, fałszerek, właścicielek nielegalnych gorzelni, pomniejszych oszustek i załatwiaczek niezałatwianych spraw oraz, rzecz jasna, złodziejek wszelkiego rodzaju.*




Wojnę z patriarchalnym systemem wypowiedział wiek pary i elektryczności oraz postępująca rewolucja przemysłowa. Kiełkujące idee emancypacyjne stopniowo uwalniały kobiety nie tylko z fizycznych gorsetów, ale i sztywnych podziałów na świat męski i damski. Przed kobietami stanęły nowe możliwości – podjęcia pracy zarobkowej i nauki. I chociaż powstawały Latające Uniwersytety, to jednak Maria Skłodowska-Curie, aby móc studiować, a następnie rozwijać karierę naukową musiała wyemigrować do Francji. Zaś Anna Tomaszewiczówna, pierwsza Polka, która w Zurychu uzyskała doktorat z medycyny, chcąc nostryfikować swój dyplom i ubiegając się o przyjęcie do Warszawskiego Towarzystwa Lekarskiego wywołała skandal, a zrzeszeni w Towarzystwie lekarze orzekli, że dyplom obroniła z chęci „awanturnictwa”.




Główną jednak cezurą zmiany obyczajowej była I wojna światowa i okres międzywojenny. W listopadzie 1918 roku w Polsce Dekretem Tymczasowego Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego kobiety uzyskały wreszcie czynne i bierne prawa wyborcze. I chociaż męski świat niechętnie i dość powoli dzielił się swoimi kawałkami tortu, to wiatr zmian spowodował, że kobiety stopniowo zaczęły zajmować nie tylko stanowiska fabrycznych robotnic, ale również naukowców, lekarzy, policjantek, prokuratorów i sędziów.




Oczywiście płciowa „demokratyzacja” obejmowała też przestępczy światek. Jeszcze do połowy XIX wieku uważano, że kobieta nie jest zdolna do czynów przestępczych. Uważano, że zbrodnia (oprócz dzieciobójstwa, aborcji, otruć, czy kradzieży) nie leży w kobiecej naturze. Sam Freud twierdził, że damskie przestępstwa to tylko objaw frustracji spowodowanej zazdrością o penisa. Teorie mizoginów musiały jednak wkrótce ustąpić przed rozwojem kryminalistyki. Postępowania dowodowe, zbieranie śladów, przesłuchania świadków i metodyka śledcza znacznie ułatwiła ściganie przestępców, ale również przysłużyła się do rozwoju kryminologii, zajmującej się badaniem sprawców przestępstw i środowisk, które mają wpływ na popełniane kryminogenne czyny.

I okazało się, że narastająca fala przestępstw popełnianych przez kobiety, to nie jest efekt szału macicy, jak chciał uważać doktor Freud i jemu pokrewni. Chociaż pewien procent kobiet okradał, oszukiwał, zabijał z chęci zysku, zemsty, czy kaprysu chwilowej sławy, to jednak geneza dużej części wykrytych przestępstw wynikała z trudów codzienności. Kobiety zabijały z bezsilności, w obronie, w afekcie, bo miały dość bycia ofiarą, bo patriarchalny świat przełomu XIX i XX wieku był dla kobiet wciąż bardzo okrutny.



Recenzowana książka autorstwa Agnieszki Haskiej i Jerzego Stachowicza prezentuje zarówno przestępcze celebrytki, jak i ofiary wykorzystujące przestępstwo w obronie własnej. Mam jednak z tą książką pewien problem. A wszystko zaczęło się od  tytułu – brzmi on „Bezlitosne. Najokrutniejsze kobiety dwudziestolecia międzywojennego”. Otóż jest to w pewnej mierze kłamstwo. Owszem, przytoczone przestępcze historie dotyczą tego okresu w historii. Nieprawdą natomiast jest to, jakoby wszystkie bohaterki były okrutnymi bestiami, jak sugeruje tytuł. Są tutaj przedstawione zbrodniarki, które zabijały z zimną krwią, ale i panie, które na miano bestii nie zasłużyły. Mało tego – autorzy skupili się nie tylko na kobietach, ale w treść wpletli również wiele przypadków przestępstw popełnionych przez mężczyzn lub w mieszanych duetach.




Minusem jest również zbyt duża ilość opisanych przypadków, przy tym wielokrotnie jedynie napomkniętych w gazetowym skrócie i ogólnikowo. Osobiście natomiast wolałabym poczytać o zaledwie kilku, ale obszerniej opisanych postaciach. 

Na plus poczytuję sam temat publikacji - dwudziestolecie międzywojenne to ostatnio moje wielkie zaskoczenie. Jest interesującym okresem nie tylko w zakresie architektury i historii ogólnej, ale dzięki tej książce, zapulsowało również w sferze ciekawostek obyczajowych.


Gdyby „Bezlitosne” były bardziej przemyślaną formą nagromadzenia danych, mogłaby z powodzeniem konkurować z „Polskimi morderczyniami” Katarzyny Bondy. Jednakowoż tym, co jest szczególnie wyjątkowe w tej książce są przedruki wycinków z ówczesnych gazet. Przestępstwa, pomimo swojej ciemnej strony, są tym, co interesuje społeczeństwo najbardziej. Zatrute różowe kluski teściowej, „romantyczny” kwas solny, kradzież poprzez fałszywe zaręczyny, na wnuczka lub bratanka, przemyt sacharyny dzięki płaczącej gumowej lalce, czy przewóz pęcherzy ze spirytusem ulokowanych w staniku nieletniej i inne „przestępcze smaczki” – rozpalały wyobraźnię gawiedzi kiedyś i podobne przypadki ciekawią teraz. Jak się zatem okazuje -  bulwarówki to nie jest wyłącznie podnieta współczesności. Codzienny przegląd oszustw, nienawiści i zazdrości zawsze zwiększa sprzedaż nakładu gazety – bez względu na to, czy nazywa się ona „Ilustrowany Kurier Codzienny”, „Głos Narodu”, „Tajny Detektyw”, „Superexpress”, czy „Fakt”.




Egzemplarz do recenzji przekazało wydawnictwo Akurat (imprint wyd. MUZA SA)

4/6
__________________________
*cytat i fragmenty na zdjęciach: Agnieszka Haska, Jerzy Stachowicz – Bezlitosne. Najokrutniejsze kobiety dwudziestolecia międzywojennego, wyd. Akurat 2015


środa, 6 stycznia 2016

Postanowienia noworoczne - wyzwanie czytelnicze


Całoroczne wyzwanie 12 książek z półki na 12 miesięcy rzucone przez KassWarz, które podjęłam w styczniu zeszłego (już) roku udało mi się zrealizować połowicznie.
Popatrzcie na poniższe zdjęcia, to po prawej obrazowało właśnie moje wspaniałe plany:


Z dwunastu wybranych tytułów przeczytałam siedem. Potem dobrą passę przyblokowało (nadal niedoczytane) „Imię róży” oraz natłok książek recenzenckich, klubowych i tych, które zawsze wydawały się bardziej interesujące od zaplanowanych. Pod zdjęciem podlinkowałam zatem te, z którymi udało mi się zmierzyć. 

A pozostałe pięć? Nic straconego, bowiem postanowiłam pociągnąć wyzwanie dalej. Nieprzeczytane przechodzą do puli tegorocznej, do której dorzucam brakującą liczbę nowych tytułów. I tak właśnie zdjęcie prawe przedstawia wyzwanie na 2016 rok. Może tym razem się uda? ;)


Zaś na fejsie znalazłam takie oto zdjęcie:  


Wydaje się relatywnie proste do odhaczenia, bo kilka punktów można zrealizować nawet jedną książką.To nie jest wysoka poprzeczka, ale i tak trzymajcie za mnie kciuki ;)


Zaś kolejne wyzwanie, to przekroczyć liczbę 75 przeczytanych książek w ciągu roku. Jednak  nie będę się specjalnie przy tym spinać, bo jeśli chodzi o książki to ostatecznie i tak nie o ilość chodzi, a o jakość. Miło byłoby jednak mimochodem przebić wynik, który zastał mnie 31 grudnia 2015 r. ;)



A Wy macie jakieś czytelnicze postanowienia noworoczne? ;) Pochwalcie się w komentarzu :)





niedziela, 3 stycznia 2016

Wydarzyło się, czyli podsumowanie grudnia i roku 2015


Za nami w kalendarzu zarówno grudzień, jak i cały 2015 rok. Pora więc na podsumowania:

Nagrodę Pióro Fredry 2015 otrzymało wydawnictwo Czarne za książkę Andrzeja Stasiuka „Kucając”.




Nagrodę Historyczną im. Kazimierza Moczarskiego przyznano Alexandrze Richie za "Warszawa 1944. Tragiczne powstanie".




Na gali nagrody Książki Roku 2015 PS IBBY ogłoszono laureatów w kategorii pisarz i ilustrator. Tutaj link z moją relacją z gali.




Ogłoszono również nominacje do Paszportów Polityki 2015. W kategorii Literatura nominowani są: Weronika Murek, Michał Muszyński i Łukasz Orbitowski. Zwycięzcę poznamy już w tym miesiącu.



Dla tych, co lubią komisy, a przede wszystkim Tytusa, Romka i A’tomka zachęcam do obejrzenia moich zdjęć z wystawy "Tytus na Koziej" w Muzeum Karykatury oraz wybraniu się tam osobiście. Ekspozycja czeka na chętnych do końca lutego.



I tradycyjnie miesięczny stos przybytków – tym razem głównie prezentów świątecznych:





Rok 2015 Czytelniczego to przeczytanych 70 książek i 115 wpisów na blogu. Niestety nie zdołałam przekroczyć wyniku z 2014 roku (72 książki), ale za to zauważalnie rozkwitła moja fascynacja architekturą, której również poszukuję w literaturze i pomału, po "uśpieniu" wracam do fotografii, jako wątku pobocznego.



A teraz najlepsze wspominki, czyli książki top of the top 2015:

Na podium zdecydowanie zasłużyła niesamowita (tym bardziej, że prawdziwa) historia Billego Milligana – człowieka z osobowością wieloraką.




Książki, które czytałam z ogromną ciekawością, i które wywarły na mnie bardzo duże wrażenie, to tym razem książki o ciemnej stronie życia:


Zbrodnia niedoskonała
Preparator




Miałam również szczęście do książek z historią w tle: reportaży i powieści:



I z nieco innej strony książki Filipa Springera: 13 piętro i Wanna z kolumnadą. 


Swoją drogą ciekawa jestem w jakim kształcie otrzymamy jesienią kolejną jego książkę będącą domknięciem interesującego projektu Miasto Archipelag. Zachęcam do śledzenia na fb i stronie internetowej.



Uff! ;) Ciekawa jestem, co napiszę w blogowym podsumowaniu za rok :) 
A Wam jak minął rok? Jaki tytuł w osobistym rankingu obwołaliście książką roku? 



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...