poniedziałek, 30 stycznia 2017

Tyle książek, że o matko!



Nosiła w sobie życie i odnajdywała w sobie tyle sił, o których istnieniu nie miała nawet pojęcia. Jej ciało przygotowywało się do porodu. Skóra pod wpływem wzrostu Lu z każdym dniem rozciągała się i napinała. Małe jeszcze niedawno piersi stawały się pełne. – Jestem większa i mocniejsza, zamieniam się w warownię – żartowała. Moja córka wyjdzie z potężnej twierdzy.

Okres ciąży i poród już za mną, przede mną bardzo fascynujący czas obserwacji rozwoju własnego potomka i wspólnych chwil. Nie spodziewałam się, że to będzie taki wspaniały czas. Idealizuję? Bynajmniej! Są okresy trudniejsze, kiedy płacz młodzieńca powoduje, że w uszach mam stopery, kiedy bywam niewyspana, a on akurat w tej właśnie chwili postanawia być aktywny. Wtedy czasem sobie uświadamiam, że takiej wolności, jak przed ciążą nie będę miała jeszcze przez jakieś kilkanaście lat i że moje potrzeby w wielu przypadkach będą musiały ustąpić potrzebom mojego dziecka. Przyjmuję to wszystko z dużą dozą spokoju. Jednocześnie jestem zdumiona, że potrafię wydobyć z siebie aż takie tego pokłady. Książki to wiedza, wiedza to informacje, a informacje to dużo odpowiedzi na znaki zapytania.


Oto okołomacierzyńskie książki, z którymi się do tej pory zapoznałam. Posegregowałam je nie w kolejności czytania, ale tematycznie. Większość z nich ma własne szersze recenzje na blogu, które podlinkowałam. Postanowiłam jednak zebrać je wszystkie skrótowo w jednym miejscu A zatem: 


CIĄŻA

Heidi Murkoff, W oczekiwaniu na dziecko; wyd. Rebis 2015 (dodruk w nowym tłumaczeniu)

Ta książka jest jak najpopularniejsze nocne koszule do karmienia. Producenci takich koszul zakładają, że kobieta w ciąży i zaraz po porodzie przestaje być dorosła i nagle wraz z narodzonym dzieckiem staje się małą dziewczynką. Inafantylizują przez aplikacje i nadruki z żyrafkami, słonikami, kotkami i serduszkami. Jednocześnie, dzięki rozpięciom, guzikom lub suwakom umieszczonych w strategicznym miejscu nie można odmówić takim koszulom funkcjonalności i użyteczności. Jednak jeżeli kogoś taka bajkowo-dziecinna stylizacja odrzuca to trzeba sporo się naszukać, aby znaleźć coś, co będzie kobiece lub neutralne i jednocześnie spełni wymogi karmiącej matki.
I właśnie taka jest ta książka: autorka (a może tylko twórca polskiego przekładu?) zwraca się do odbiorcy, jak do małego dziecka, często do niego „ciumkając” jak do niemowlaka. I chociaż bardzo mnie to wielokrotnie irytowało, to na obronę tej książki wskażę jej użyteczność. Czytałam ją co tydzień, aby dowiedzieć się co właśnie wydarzyło się u mojego In statu nascendi dziecka i co wydarzy się w kolejnym tygodniu, czego mogę się spodziewać, w kontekście zmian mojego ciała, samopoczucia i na co zwracać uwagę. Przebolałam zatem te książkowe infatylizmy, wystarczy, że zakupiłam bardziej dorosłe koszule do karmienia ;)



Tę książkę można określić zwrotem: „jak urodzić i nie zbankrutować”. Prawda jest taka, że najbardziej podatnymi na emocjonalne reklamy są właściciele psów i kotów oraz rodzice (szczególnie ci, którzy właśnie oczekują narodzin). Rynek potrafi zaproponować pierdyliard niezbędnych rzeczy, dzięki którym Twoje dziecko będzie mądre, szczęśliwe, zabawione, nakarmione itd. A Ty, dzięki temu, że je zakupisz nie będziesz wyrodnym rodzicem. Tylko czy dziecko naprawdę potrzebuje tego wszystkiego, co można znaleźć w sklepach? I czy czasem nie można tego zastąpić czymś, co mamy już w domu? A może zamiast kupić możemy to zrobić sami lub pożyczyć od rodziny lub znajomych? Bardzo rozsądna książka, która zwraca uwagę na to, że klientem może być płód w macicy.


Michalina Wisłocka, Sztuka kochania. Witamina „M”, wyd. ISKRY 1991
A to taka ciekawostka „historyczna”. Autorka „Sztuki kochania” napisała również książkę poświęconą ciąży i macierzyństwu. W czasach młodości naszych mam, kiedy nie było Internetu, a dostępność wiedzy i świadomości biologii własnego ciała była mniejsza – Wisłocka objaśniała młodym kobietom zawiłości w sferze seksu i własnej płodności. Pisała jednak książki nie jako uczona pani doktor, ale jak starsza doświadczona koleżanka, czy sąsiadka. Jej książki charakteryzuje swojski język. Tutaj szerzej się uśmiecham, bo w „Witaminie M” uczy nie tylko tego, jak prawidłowo zakłada się prezerwatywę (to w rozdziale o niepożądanej ciąży), ale opowiada też o zagranicznych nowinkach w szpitalach położniczych (wanna i worek sako w sali porodowej, system rooming-in, możliwość odwiedzin przez najbliższych). Ta książka to fajna wycieczka w przeszłość, bowiem wiele rzeczy opisanych przez Wisłocką jest teraz albo niewymagające objaśniania albo już zwyczajnym standardem.




PORÓD



Czy poród to naprawdę coś, czego trzeba się bać? Z własnego doświadczenia powiem, że wszystko zależy od tego, co mamy w głowie. A pozytywny stosunek do tego wydarzenia, jeszcze zanim stało się faktem umożliwiły mi te dwie książki. Obie opisują poród jako coś pięknego, na co powinno się czekać z radością, wydarzenie, które rzutuje na całym dalszym życiu. Afirmacja tych kilku godzin rzeczywiście sprawiła, że strach ustąpił miejsca ciekawości, dzięki czemu mój (dodajmy bardzo aktywny) poród, to coś, co sprawiło, że czuję się silniejsza i z siebie dumna. I tak – bolało jak cholera, ale prawda jest taka, że o tym (jedynym fizjologicznym) bólu naprawdę zapomina się szybko.


Frederick Leboyer, Narodziny bez przemocy; wyd. Mamania 2012



Natomiast książka Fredericka Leboyera przedstawia poród z punktu widzenia już nie kobiety, ale właśnie rodzącego się dziecka. Przekonuje, że tę małą osobę poród również może boleć, i że można sprawić, aby te pierwsze chwile nie były dla niego szokiem, kiedy opuszcza ciepłą i bezpieczną macicę. Jak tego dokonać? Odpowiedź jest w książce ;)







DZIECKO

Tracy Hogg, Język niemowląt



Biblia wielu rodziców, która dla mnie wydała się książką dosyć przeciętną. Przeczytałam ją po usilnych namowach przez Pana R. Nie wydała mi się zbyt odkrywcza, być może dlatego, że zabrałam się za nią będąc już dwa tygodnie po porodzie i pewne rzeczy, o których napisała Tracy Hogg wprowadziłam sama kierując się intuicją. A ponieważ autorka jest zwolenniczką szybkiego usamodzielniana się niemowlaka (np. trening snu) niezbyt trafiła w moją wizję rodzicielstwa.
A propos - polecam lekturę analizy książki na blogu wymagające.pl





Magarita Klein – Dlaczego niemowlęta płaczą? Sprawdzone sposoby na uspokojenie, wyd. Klub dla Ciebie 2009




Niezbyt gruba książeczka (zaledwie 94 stron, format mniejszy niż A5), którą przeczytałam kilka dni przed porodem. Napisana przystępnym, rozsądnym językiem i zaskakująco przydatna, bowiem poukładała mi w głowie trochę rzeczy i już na wstępie nauczyła odpowiedniego reagowania na płacz niemowlęcia.  Zawiera mini leksykon sygnałów wysyłanych płaczem przez dziecko oraz odpowiedź jak na nie reagować i jak uspokajać dziecko. W odróżnieniu do Tracy Hogg – ta niemiecka położna reprezentuje raczej rodzicielstwo bliskości, pisze o emocjonalnej równowadze, magii dotyku i o tym, że stała harmonia (pomimo naszych chęci) nie zawsze jest możliwa.




Gill Rapley, Tracey Murkett, Po prostu piersią. Jak dobrze rozpocząć, ominąć trudności i karmić naturalnie; wyd. Mamania 2015





W obszerniejszej recenzji pokusiłam się o określenie jej per biblia o laktacji. Liczyłam, że po spotkaniu (na szkole rodzenia) z doradcą laktacyjnym i dzięki zdobytej po lekturze tej książki wiedzy uda mi się bez problemów rozkręcić trudną na początku laktację. I rzeczywiście się udało. Wiedziałam też, czego mogę się spodziewać, na jakie trafić problemy i jak im zaradzić. A poza tym, jako kompletna i zielona w tym temacie debiutantka nie przeraziłam się, że… kupa mojego dziecka w przeciągu trzech dni trzy razy zmieniła kolor ;)





MACIERZYŃSTWO

Małgorzata Łukowiak, Projekt Matka. Niepowieść; wyd. Świat Książki
Joanna Woźniczko-Czeczott, Macierzyństwo non-fiction. Relacja z przewrotu domowego; wyd. Czarne


A na koniec coś na odprężenie, czyli wiedz matko, że wychowawcza orka nie jest tylko domeną twojego poletka. W którejś klasie nauczania początkowego w podstawówce na Dzień Matki deklamowaliśmy fragmenty tekstu z książeczki „Ile zawodów ma mama?”. Właśnie o tym traktują polskie (nie)powieści. Autorki na własnych przykładach opisują trudną codzienność, kiedy kobieta staje się matką i zaczyna się jej logistyczna gimnastyka. To książki trochę humorystyczne, ale i bardzo realistyczne. Ku przestrodze, że macierzyństwo to nie sam lukier, ale i ku pokrzepieniu serc, że życie z małym, wymagającym troski człowiekiem to nie są same gorzkie chwile.







To zaś międzykontynentalna ciekawostka. Podczas lektury można powzdychać do organizacji i funkcjonowania paryskich żłóbków, podnieść do góry brwi przy tekstach o nadmiernej opiece amerykańskich rodziców i porównać postrzeganie ciąży, porodu i karmienia piersią w Polsce i pozostałych obu krajach. Fajny obiekt porównawczy gdyby się zastanowić, które metody można by wziąć od Amerykanek, a które od Francuzek.






A teraz Drogie Mamy (in statu nascendi również) opowiedzcie o swoich okołomacierzyńskich lekturach :) Które tytuły polecacie?



środa, 25 stycznia 2017

Jackoteka: Eryl Norris i Andy Mansfeld - Kto się kryje w lesie?


Lada moment będę odhaczać kolejny skończony miesiąc życia mojego syna, a w międzyczasie zapisuję kolejne tytuły książek, które w niedalekiej przyszłości będziemy czytać razem. Póki co wyciągnęłam z półki dwie stare książeczki z wierszami Jana Brzechwy i ilustracjami Franciszki Themerson. I czytam o Katarzynie, która miała katar, o Kaczce dziwaczce, o tym jak tańcowała igła z nitką… Jacenty słucha uważnie, robi wielkie oczy, a czasem się uśmiecha i artykułuje niemowlęce dźwięki. Wprawdzie to nie na treść tak reaguje, ale na moją żywą intonację, ale i tak sprawia mi to sporo frajdy.

A jeszcze lepiej będzie, kiedy z książką usiądziemy razem. Na początek, aby sprostać umiejętnościom wciąż rozwijającego się mózgu – będzie dużo obrazków, a mało treści. W tej kategorii świetnie wpisywać się będzie najnowsza książeczka typu pop-up z wydawnictwa Mamania „Kto się kryje w lesie?”.


Na kilku kartach opowiedziana jest historia leśnego stworzenia, które sieje postrach przed sową, niedźwiedziem, nietoperzem, jeleniem, a nawet wilkiem. Kim jest owe licho? Odpowiedź jest zaskakująca ;)


To co mnie w tej książeczce urzeka najbardziej to efektowny minimalizm. Na kolejnych stronach utrzymanych w oszczędnych barwach (czerń, szary, biały i żółty) wyskakują piękne przestrzenne wycinanki zwierząt.




Dedykowana jest dla dzieci w przedziale wiekowym 3+. Dodam, że koniecznie w obecności rodzica – byłoby bowiem szkoda, aby taka piękna książeczka szybko skończyła żywot w ciekawskich rączkach latorośli. I bynajmniej nie jest to jej minus, bo dzięki temu wymusza wspólne spędzenie czasu z rodzicem. A tego dzieciom potrzeba najbardziej. Nie tylko pięknych rzeczy.


(Edit z maja 2017: My ją czytamy już teraz, Jacek ma obecnie 6 m-cy i bardzo się nią ekscytuje. Lubi kiedy ruszam stronami i moduluję głos. Zatem jest to również znakomita książka dla niemowlaków.)



____________________
Egzemplarz przekazało wydawnictwo Mamania


niedziela, 22 stycznia 2017

Varia: Nagrody literackie grudzień 2016 i styczeń 2017


Blogowe podsumowanie roku już się pojawiło, ale oczywiście nie zapominam o podsumowaniu grudnia pod kątem nagród literackich. Ponieważ w styczniu jest tylko jedna nagroda (swoją drogą już ogłoszona) – pod koniec wspomnę jeszcze i o niej.

Oto laureaci poszczególnych nagród:

Pióro Długosza na Najlepszą Książkę Roku 2016: Wydawnictwo Karakter za Miasto Archipelag. Polska mniejszych miast Filipa Springera.




Nagroda PS IBBY:
Kategoria graficzna:


Nagroda graficzna za ilustracje 2016: Agata Dudek, Małgorzata Nowak, Daję słowo. Wędrówki po języku i literaturze

Wyróżnienie graficzne 2016:
w kategorii książka obrazkowa: Monika Hanulak, Grażka Lange (tekst i ilustracje), Wytwórnik. Kalendarz 2017
w kategorii ilustracje:
- Wojciech Pawliński, Legendy warszawskie. Antologia
- Joanna Czaplewska, Katja Widelska, Trzy, dwa, raz, Günter Gras
- Wyróżnienie graficzne 2016: Maria Dek, Czary na Białym


Kategoria literacka:


Nagroda literacka za książkę dla dzieci 2016: Marcin Szczygielski, Klątwa dziewiątych urodzin
Nagroda literacka za książkę dla młodzieży 2016: Joanna Fabicka, Rutka

Wyróżnienia literackie 2016:
- Grażyna Bąkiewicz, Mówcie mi Bezprym. (Wydawnictwo Literatura)
- Jarosław Mikołajewski, Wędrówka Nabu (Austeria)
- Anna Onichimowska, Prawie się nie boję… (Ezop)
- Dorota Suwalska, Czarne jeziora (Nasza Księgarnia)
- Marcin Szczygielski, Teatr Niewidzialnych Dzieci, (Instytut Wydawniczy Latarnik)


Nagroda za upowszechnianie czytelnictwa: Beata Jewiarz, dziennikarka radiowa, prowadząca autorski program Niedzielny Poranek w rozgłośni RDC, w którym podejmuje problemy z obszaru literatury, kultury dla dzieci i młodzieży, edukacji oraz rodzicielstwa (cytat za PS IBBY).




Nagroda Skrzydła Dedala przyznawana przez Bibliotekę Narodową: ex aequo Marta Kwaśnicka za książkę Jadwiga i Renata Lis za książkę W lodach Prowansji. Bunin na wygnaniu.





Nagroda Moczarskiego: Andrzej Nowak za książkę  Pierwsza zdrada Zachodu. 1920 – zapomniany appeasement (Wydawnictwo Literackie)




Nagroda Identitas w dziedzinie humanistyki i literatury pięknej: Jarosław Marek Rymkiewicz za tom poezji „Koniec lata w zdziczałym ogrodzie” (wyd. Sic!)


Oraz nagroda styczniowa - Paszporty Polityki 2016 w kategorii Literatura: Natalia Fiedorczuk-Cieślak za książkę „Jak pokochać centra handlowe”





Wydarzenia inne:

- 7. grudnia świętowano 20-lecie Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, którą ówcześnie otrzymała Wisława Szymborska 
- 19. grudnia zainaugurowano obchody Roku Josepha Conrada. W 2017 r. w grudniu minie 160-lecie urodzin pisarza.

(skopiowane ze strony wirtualnywydawca.pl)


Moja domowa biblioteczka została gruntownie przejrzana i oto proszę: W. Szymborska i J. Conrad :) "Lord Jim" jest na liście mojego rocznego wyzwania, pozostałe dwie - jak czas pozwoli też się przeczytają ;)
Macie swoje ulubione tomiki poetki i książki pisarza? :)



piątek, 20 stycznia 2017

Co było w 2016 i będzie w 2017? - czytelnicze podsumowanie roku


Witajcie w 2017 roku! Skoro mamy już drugą połowę stycznia, to już naprawdę dobra chwila, aby podsumować miniony rok. A działo się w nim sporo. Tym razem jednak mniej czytelniczo, a bardziej osobiście, bo listopad powitał na świecie mojego syna. I w związku z tym na Czytelniczym pojawił się nowy cykl „Jackoteka”, który będzie pojawiał się również w tym roku i nieco ubogaci blog w literaturę dziecięcą. Będą pojawiać się również książki okołorodzicielskie, ale bez obaw - blog nie zamieni się w twór szalonej mamuśki ;)

Ale wróćmy jeszcze na chwilę do roku poprzedniego. Moja statystyka tym razem szczególnie mnie nie zachwyca: przeczytałam 56 książek i opublikowałam na blogu 63 posty, co jest dużym spadkiem w stosunku do roku 2015 (70 książek i 115 wpisów). Co oczywiście nie wyklucza wśród nich interesujących i wciągających książek. 

Moją książką 2016 roku (tak jak słusznie przewidywałam już po jej lekturze) jest książka Åsne Seierstad – Jeden z nas. Opowieść o Norwegii.


To była naprawdę świetnie napisana, mocna opowieść dokumentalna. A ja przy okazji wraz z Google Street View "objechałam" pół Norwegii i nabrałam apetytu na wycieczkę do krainy fiordów.




Blisko podium znalazł się również Top Ten (kolejność przypadkowa):


Jenny Nordberg - Chłopczyce z Kabulu. Za kulisami buntu obyczajowego w Afganistanie (recenzja niebawem)


Jak widać – całkiem sporo ciekawych lektur, które utwierdzają mnie w tym, że reportaże i książki z elementami dokumentalnymi należą do moich ulubionych gatunków.
Niestety w tymże gatunku znalazło się rozczarowanie roku. Tym bardziej dotkliwe, że książka wyszła nakładem wydawnictwa Czarne, który w serii reportażowej aż do tej książki jeszcze nigdy mnie nie rozczarowało. Jedną z najniższych not nie tylko w tym roku, a w ogóle na blogu otrzymała książka Jeana Rolina "I ktoś rzucił za nim zdechłego psa".




I jeszcze coś, co opóźniło mój wpis aż do drugiej połowy stycznia (gdyż nie mogłam się zdecydować na konkretne tytuły) – stosik rocznych wyzwań. Jest on dla mnie w tym roku o tyle istotny, że z powodu braku czasu będzie niezłą motywacją, aby przy odhaczaniu kolejnych filmów z domowej filmotekowej półki nie zapominać jednak o książkach. 
Podobnie jak w zeszłym roku, część nieprzeczytanych książek ze stosiku 2016 (4 sztuki z samego dołu) przechodzą na ten rok.  Tutaj jestem uparta szczególnie na „Imię róży” Umberto Eco, z którą to książką robiłam już dwa podejścia. Może trzecie będzie owocne ;)

Recenzje przeczytanych książek ze stosika 2016 (od góry) znajdują się pod poniższymi linkami:



A oto wybór na tegoroczny stosik:
Pentii Haanpӓӓ – Pomysł gubernatora
Milan Kundera – Święto nieistotności
Kurt Vonnegut – Śniadanie mistrzów
Jospeh Conrad – Lord Jim
Dorota Combrzyńska-Nogala – Wytwórnia wód gazowanych
Jacek Dehnel – Młodszy księgowy
Joanna Bator – Wyspa Łza
Joseph Heller – Paragraf 22
Joyce Carol Oates – Oni
Robert Graves – Ja, Klaudiusz


I tak to właśnie wygląda :) A co tam słychać u Was? :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...